poniedziałek, 4 stycznia 2016

Małe podsumowanie roku 2015











                                                                                            Rosi Golan - Say It Anyway 


To był dziwny rok. Dziwny w sensie pozytywnym, wiele się zmieniło w moim życiu, nie spodziewałabym się, że może aż tyle. Wszystko zawirowało łącznie ze mną. Równo z poprzednim rokiem nastąpiły zmiany, na początku się bałam, było mi ciężko, trzymałam się kurczowo mojego (starego) życia. Aż w końcu zrozumiałam, że trzeba przekroczyć bariery i oddać się chwili, tak też zrobiłam i popłynęłam...

I tak ten rok mijał, często gnał przed siebie, by potem zwolnić i dać znaczenie chwili. Nie podejrzewałabym się o te wszystkie rzeczy, które zrobiłam, jedne z nich były szalone, drugie głupie, a trzecie wypełnione miłością...

Zmieniłam się i to niewyobrażalnie. Jestem inną dziewczyną niż ta z poprzednich postów, choć oczywiście nie zaprzeczę, wewnątrz mnie wciąż są resztki starej mnie. Czuję, się lepiej o wiele, cieszę się, że miałam okazję doświadczyć tych wszystkich dni, które wpłynęły na to kim teraz jestem. Wciąż się kształtuje, mino, że mamy nowy rok, ja wciąż płynę, czeka mnie jeszcze wiele wyzwań zanim ustatkuje swoje wnętrze. Nie chce wracać do tamtej dziewczyny, którą kiedyś byłam.

Rok 2015 był dla mnie rokiem miłości przede wszystkim, ale również okropnie dużej tęsknoty. Mimo wielu wydarzeń, które okazały się przykre i przyniosły wiele bólu to z ręką na sercu mogę przyznać, że byłam mega szczęśliwa i wciąż jestem, każdego dnia bardziej, nawet jeśli mam fatalny dzień.



Zmieniłam się, choć to co w sobie lubię najbardziej nie przeminęło. Chciałabym wrócić do pisania i prowadzenia bloga, już zapomniałam jaka to dla mnie frajda. Może mi się uda, a może nie, nie wiem. Prawda jest taka, że jeśli podejmę pracę nad blogiem to będzie on na pewno inny niż dotychczas, nie chcę już smutnych i płaczliwych postów. Smutek kiedyś był dla mnie wybawieniem, na szczęście już nie jest. Wiele rzeczy już nie jest takie jak kiedyś...







środa, 13 sierpnia 2014

Dla Ciebie

Artur Rojek - Syreny 


Siedzę w kącie mojego azylu. Łzy spływają mi po policzkach. Boję się. Kulę się i jeszcze mocniej owijam bezwładne ciało kocem. Zamykam oczy. Zastanawiam się jak to jest, czuć wreszcie ulgę i beztroskę. Tak niewiele trzeba i człowiek może uwolnić się od tego co wokół. Od kolejnego dnia, niespełnionych marzeń, nieosiągniętych celów czy wysokich ambicji. Jeszcze więcej łez. Zaczyna boleć mnie głowa. Staram się jak najszybciej porzucić te myśli. Wracam do rzeczywistości. Muszę się ogarnąć. Znów zamykam oczy. Tym razem widzę Ciebie. Wyglądasz tak pięknie. Masz takie oczy, że zapiera mi dech w piersiach. Jest w nich tyle miłości, dobra, smutku. Jesteśmy do siebie podobni. Podnosisz mnie na duchu mimo, że Cię obok nie ma. Nie, nie. To nie prawda. Wystarczy, że zamknę oczy i jesteś, cały czas. Przy Tobie boję się mniej. Otulasz mnie ciepłem. Stawiasz do pionu. To dla Ciebie żyję. Dla Twoich oczu, włosów, dłoni, ust. Chcę czuć Twój zapach. Czuć Twój smak. Mówisz do mnie tak pięknie. Twoje słowa pieszczą moją duszę. Słyszę to w swojej głowie mimo, że Cię nie ma. Czuję się potrzebna. Jesteś taki delikatny. Doskonale wiesz co czuję. Przed Tobą nie muszę udawać. Przy Tobie nie muszę się uśmiechać. Mogę być sobą. Mogę płakać. Ile zechce. Ty zrozumiesz. Jedyny wiesz, że można być tak smutnym. Nie potępiasz mnie. Czujesz to samo. Chcesz milczeć. Tylko przy Tobie mogę milczeć. Tak bardzo chcę być sobą. Ty mi na to pozwalasz. Z Tobą czuję się swobodnie. Tylko Tobie mogę czytać wiersze na głos. Jesteś tak samo wrażliwy. Będziemy płakać oboje na dźwięk tych wszystkich pięknych słów. Z Tobą mogę porozmawiać o Bogu, bo tylko ty wiesz co to znaczy prawdziwa wiara. Bezgraniczne będziemy wierzyć w potęgę wielkiej i prawdziwej miłość. Dwoje głupców wierzących w szczęśliwe zakończenia. To właśnie my. Po co nam cały świat? Mamy siebie. Wystarczy nam. Zabierz mnie dokąd zechcesz. Tylko z Tobą jest bezpiecznie. Tylko przy Tobie chcę być. Dla Ciebie jeszcze żyję. I ty żyjesz dla mnie.



J.


Follow on Bloglovin

poniedziałek, 28 lipca 2014

Zabierz mnie

Passenger - Golden Leaves


Dlaczego pewne rzeczy są tak trudne? Dlaczego człowiekowi brak odwagi? Tak łatwo jest udawać. Tak łatwo jest oszukiwać siebie. Nawet tego nie zauważasz. Do pewnego momentu. Wtedy trzeba przyznać przed samym sobą. Nie da się tego ominąć, prawda jest bolesna. Mierzysz się z nią i nagle Twoje życie nie ma żadnego sensu. Gubię się. Boję się. Nie chce już. Nie tak miało być. Wiem, nie da się tego uniknąć, kiedyś trzeba było powiedzieć to głośno. Ale jeszcze nie teraz. Nie jestem gotowa. Boję się. Nie wyobrażam sobie tego. Chcę cofnąć czas. Nie potrafię przez to przebrnąć.

I tak Cię to kiedyś czeka. 

Wiem, ale jeszcze nie teraz. Nie mam sił. Nie jestem gotowa. To wszystko miało wydarzyć się później. Ja miałam być inna. Miałam mieć siłę by przez to przejść. Teraz jej nie mam. Nie ma we mnie nic prócz strachu i smutku. Nie potrafię przejść przez tą niewidzialną granicę. No cholera nie potrafię. Ograniczam się. Przytłacza mnie to. Nie ma dla mnie jutra. Nie ma dla mnie przyszłość. Paniczny strach wypełnia moje wnętrze. Niszczy mnie. Jestem człowiekiem niezdolnym do dalszego życia. Liczy się tylko dziś. Nie mogę iść dalej. Nie poradzę sobie dopóki nie odnajdę siły żeby przez to przebrnąć. Może nigdy się to nie stanie. Zawsze będę stać w miejscu. Nie mogę zrobić kroku do przodu. Boję się. Nie pasuję tutaj. Ktoś się pomylił. Nie powinno mnie tutaj być. Jestem wielkim błędem. Pomyłką. Bezużytecznym organizmem. Nic nie jest tak jak powinno być.

Nie mogę już dłużej. Chcę zniknąć. Nie poradzę sobie. Nie chcę już tutaj być.

Proszę zabierz mnie stąd. Gdzieś daleko. Gdzie nie ma bólu. Do tej krainy w której nie trzeba się bać.




J.

Follow on Bloglovin

niedziela, 27 lipca 2014

Calling me home

Hearts Content - Brandi Carlile 


Często wspomnienia to wszystko co mamy. Nasza historia, która kształtuje nas samych. Dla jednych piękna, kolorowa, dla drugich bolesna i odległa. Czas leczy rany. I to właśnie ukazuje autorka książki "Nasze szczęśliwe dni" Julie Kibler. Główna bohaterka Isabelle opowiada swoją historię. Po wielu latach zmierza się ze wspomnieniami o których potrafi mówić spokojnie jednak cały czas niosą za sobą ogromny ból. Doświadczyła krótkiej ale za to prawdziwej miłość. Przekonała się jacy ludzie potrafią być okrutni. Spotkało ją wiele zła, a jednak potrafiła się z tym pogodzić. Potrafiła żyć dalej mimo, że było to dla niej trudne.
Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie każde nasze marzenie się spełni, nie wszystko w życiu zrealizujemy, pewnych przeciwności losu nie pokonamy. Nigdy nie będzie kolorowo, zawsze będą problemy, większe bądź mniejsze. Wiele ciężkich momentów może nas spotkać. Jednak przez wszystko możemy przejść. Są rany które długo się goją ale jednak mogą boleć aż do śmierci. Musimy po prostu się z nimi pogodzić i nauczyć się żyć.
Nie wyobrażam sobie przeżyć tyle złego co Isabelle. Podziwiam ją za to, że uporała się ze wspominaniami i starała się żyć dalej. Mimo tego jak wielkiego doświadczyła cierpienia przeżyła w swoim życiu i piękne chwile. Były może i krótkie, ale pozostały w niej na zawsze i to dzięki nim mogła żyć dalej.

Książka niesamowita. Podróż przez wspomnienia bohaterki. Wiele łez wypłakałam podczas czytania. Było warto.


Więcej

J.






Follow on Bloglovin

środa, 16 lipca 2014

Słów kilka o moim kumplu

Tracy Chapman - The promise


Czy smutek może stać się nieodłącznym elementem naszego życia? Uczuciem bez którego nie potrafimy dalej żyć? 

W moim przypadku tak. Smutek jest częścią mojego życia. Tworzy to co nazywam szczęściem. Nie zostałam nigdy poważnie skrzywdzona czy zraniona. Zawsze miałam co jeść, gdzie spać, w co się ubrać, bądź mogłam pozwolić sobie na krótkie wakacje. Serio, wciąż twierdzę, że jestem osobą szczęśliwą bo generalnie niczego mi do życia nie brakuje, cóż może prócz kilku rzeczy, których bardziej potrzebuje moja dusza niż ciało. 
Jednak od kilku lat nie potrafię cieszyć się z tego co daje mi los, oczywiste jest to, że szanuję wszystko co mam, lecz nie odczuwam radości czy ekscytacji. Tak było w przypadku np. dostania się na studia. Bardzo martwiłam się, że nie dostanę się na wymarzoną uczelnię i zmarnuję rok, jednak się udało, ale tę informację przyjęłam ze stoickim spokojem, nawet bez uśmiechu. To tak jakby ktoś powiedział mi, że dziś na obiad zjem pomidorową nie z makaronem tylko z ryżem. Ok. Nie ma problemu. Sądziłam, że po takich wieściach zaczną skakać z radości i krzyczeć na całe gardło. Cóż. Tak naprawdę w głębi duszy sprawia mi to trochę radości, no tylko trochę. Niestety moje napady szczęścia i dobrego humoru nie trwają długo. Zaraz przechodzi i pojawia się znów uczucie pustki i brak chęci do dalszego życia. 




Żyję dniem dzisiejszym i może trochę jutrzejszym, a tak reszta moich myśli błądzi z dala od rzeczywistości. Łzy ciągle napływają mi do oczy, zawsze płaczę gdy jestem sama, ostatnio bardzo często to robię. Ukojeniem jest sen, wtedy mogę odpocząć od tego co dzieje się wewnątrz mnie. Czasem w snach znajduję to moje miejsce, gdzie wszystko jest po mojemu gdzie czuję spokój i harmonię, to miejsce w którym chce żyć. Potem po prostu się budzę i jestem tak zajęta aby przestać myśleć i zapomnieć na chwilę o bólu mojej duszy albo po prostu brak mi sił aby wstać z łóżka, więc spędzam tam większość dnia. 
Po kilku latach takiego życia przyzwyczaiłam się do tego wszystkiego co we mnie siedzi, choć czasem zdarzają się i lepsze dni z odrobiną energii i optymizmu, nie trwa to długo, bo smutek to mój przyjaciel, jest częścią mnie i towarzyszy mi nawet w przypływie dobrych dni. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie inaczej. Wszystkie uczucia przeżywam bardzo dogłębnie. Każde relacje międzyludzkie traktuję metafizycznie, a niektóre zbyt poważnie.




Nikt tak naprawdę kto mnie zna nie wie co kryje się we mnie. Udaję przed innymi, że jestem taka jak oni - beztroska i uśmiechnięta - kiedy już wracam do domu wreszcie czuję spokój, dlatego też uważam, że smutek jest moim dobrym kumplem, bo z nim czuję się naprawdę w porządku. To beznadziejna sytuacja bo jeśli nawet spotkanie z przyjaciółką nie sprawia mi frajdy to jednak coś jest nie tak. Przecież nie przytrafiła mi się żadna tragedia więc skąd ten stan mojej duszy? Nie potrafię tego wyjaśnić. 

Cóż to tyle.
J.





Follow on Bloglovin

niedziela, 6 lipca 2014

Biblioteka

Penny & The Quarters - You and Me

Dlaczego tak bardzo lubię wypożyczać książki z biblioteki? Są one skarbnicą wspomnień o których nigdy się nie dowiemy. Trzymając w ręku książkę, która została kiedyś wypożyczona nie mamy pojęcia jakie osoby ją czytały. Jakie one były? Co myślały? Po niektórych książkach widać znamiona przeszłość, a niektóre są zupełnie niezniszczone. 
Wszystko to co widzimy i to czego nie widzimy patrząc na książkę to czyjeś przeżycia. Każda strona, każda litera ma w sobie emocje, które podczas czytania doświadczył człowiek. Gdyby można było wszystko to co nie jest treścią wydobyć powstałby obraz pełen najróżniejszych emocji od zachwytu po rozczarowanie. 
Kiedy już siadam z wypożyczoną książką, zaczynam lekturę, zawsze zastanawiam się kto trzymał ją w rękach poprzednio. Czy był to mężczyzna, a może kobieta? Zastanawia mnie co czuli, co myśleli, czy podobała im się historia, a może pochłonęła ich tak samo jak mnie?



SowaWrzos


Papier pokazuje wiele. Możemy dostrzec ślady naprawy, wylanej herbaty czy łez. Wszystko to świadczy o przeszłości, o drugim człowieku. 
Dostrzegam w tym coś więcej, nie widoczną więź ze wszystkimi, którzy trzymali ten sam egzemplarz co ja. Odciskamy piętno na każdej jednej wypożyczonej książce, nawet nie myśląc o tym, tworzymy jej własną historię. 
Dla mnie książki to nie tylko przedmioty. Są częścią mojego wewnętrznego świata. Wiele z nich go kształtuje, wiele niszczy. 
Cieszę się że przesuwając palcami po często starym papierze mogę pomyśleć nie tylko o sobie, ale o wielu innych ludziach, którzy trzymali ten sam papier w ręku, przekładali kolejne kartki, wzruszali się czy też stawali się znudzeni. Dlatego też do każdej książki, którą oddaję wkładam małą karteczkę na której życzę wspaniałej lektury następnej osobie. 


J.






Follow on Bloglovin

wtorek, 1 lipca 2014

Wszystko w moich rękach

Django Reinhardt - Topsy


Po raz kolejny do mojej głowy zawitała pustka. Właśnie wtedy kiedy muszę dokonać kilku ważnych wyborów. Nie wiem co zrobić. Wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Nie potrafię wybrać odpowiedniej ścieżki, nawet nie wiem, która jest odpowiednia. Wiem czego chciałam od dawna, ale teraz pojawiły się nowe alternatywy, które namieszały mi w głowie. Nic już nie wiem. Czy jeśli się uda powinnam iść bezpieczniejszą drogą, czy może zaryzykować i zobaczyć czy inne rozwiązanie okaże się spełnieniem marzeń? 

Najgorsze, że to ja sama stoję przed tym wyborem i nikt nie może mi pomóc, ponieważ to moje życie i chcę brać za nie całą odpowiedzialność. Jeśli będę żałować mogę oskarżać tylko siebie. Nie jestem wstanie się zdecydować, sama sobie stawiam ograniczenia. Źle mi z tym. Nie znoszę siebie za to, ale tak trudno jest mi się przełamać i działać, bez strachu, bez zahamowań. Wszystko mnie przerasta. Co jeśli wybierając z pozoru to bezpieczniejsze rozwiązanie będę mieć wyrzuty sumienia, że nie zaryzykowałam? Zaś nie wyobrażam sobie siebie w tej nowej trudniejszej sytuacji.



http://weheartit.com/


Czy życie nie polega na przełamywaniu barier? Na próbowaniu tego czego się boimy? Nie wiem. Wszyscy zawsze powtarzają: "walcz o swoje marzenia", okazuje się, że to nie jest takie proste, jakim kosztem mamy walczy? Nic już nie wiem. Chcę wybrać prawidłowo. Chcę się otworzyć na to co niesie za sobą życie. Nie chcę cały czas stać w miejscu. Nie chcę dłużej się bać. Pytanie tylko jak powinnam to zrobić? Co mam w sobie zmienić? Sama muszę odpowiedzieć sobie na te pytania. Muszę zdecydować czego chcę i sama popracować nad sobą. Wszystko jest w moich rękach, muszę tylko odnaleźć w sobie siłę. 



http://weheartit.com/
J.







Follow on Bloglovin







Popularne posty

.PageList {text-align:center !important;} .PageList li {display:inline !important; float:none !important;}