Zawsze uważałam siebie za osobę tolerancyjną, cóż dziś kiedy to sobie wszytko przemyślałam, okazało się, że chyba jest inaczej. Wychodzę z tego założenia, że każdemu należy się szacunek, kim by nie był, należy go szanować. Tak też podchodziłam do par homoseksualnych czy innych uznawanych za społeczeństwo "odmieńców."
Teraz właściwie nie wiem czy tak naprawdę mierzi mnie ich widok czy może jest mi obojętne. Sama chyba do końca nie mam zadania. Jedno jest pewne jestem na tak jeśli chodzi o związki partnerskie, natomiast adopcja dzieci zawsze była dla mnie nie do przyjęcia, ale kiedy się tak zastanowić, czasem "zdrowe rodziny" nie są przykładem ciepłego domu, wprost przeciwnie, przemocy i agresji. Z drugiej strony dwóch ojców czy dwie matki to nie jest pierwowzór, ciężko jest mi pojąć wychowywanie się dziecka w takiej rodzinie. Tak samo jest z aborcją z jednej strony to straszne zło, no ale spójrzmy na to tak, każdy człowiek ma prawo decydować o swoim ciele i każdy sam z siebie podejmuje decyzje. Dlatego też zastanawia mnie jedno pytanie, czy jestem tolerancyjna? Czy popieram związki homoseksualne? No właśnie, sama tego nie wiem, bo z jednej strony tak z drugiej nie.
Mimo wszystko kimkolwiek byśmy nie byli należy nam się szacunek i akceptacja, od tak, za to, że jesteśmy ludźmi.
Świat za szybko staje się nowoczesny. Wymyślamy co rusz nowe udziwnienia, nie ma sensu. Po co? Jest tyle poważnych problemów, a politycy sprzeczają się o błahostki zamiast działać.
Patrzę tak na ten szybko biegnący świat i zastanawiam się gdzie on tak biegnie.
J.